robin4123 robin4123
428
BLOG

Pisowski blitzkrieg, czyli o formie i stylu słów kilka

robin4123 robin4123 Polityka Obserwuj notkę 25

Wygrali!

Wszystko, co możliwe, totalnie, zupełnie, całkowicie, bez reszty, kompletnie, mają wszystko, co uzyskać było można w wyborach, wybrali całą pulę. Taki sukces rzadko się zdarza w naszym dwudziestopięcioleciu, ale nie można negować, że zgrabnie i pomysłowo zagonili do narożnika inne polityczne twory, które wykazały się brakiem wyobraźni, a nade wszystko - siłą inercji i bezładności, bo nie wzięły pod uwagę zmęczenia społeczeństwa dotychczasowym stanem rzeczy, tudzież prostego faktu, że do urn pofatygowało się pokolenie, które nie pamięta szczęśliwego okresu z lat 2005 - 2007, kiedy PIS rządził poprzednio...

I co?

Zazwyczaj wygrywający całą stawkę w demokracjach, które zdążyły już nieco okrzepnąć - biorą wszystko, co mogą (bo dlaczegóż by nie?), ale nie zachowują się jak wyposzczone od ośmiolecia żbiki, polujące na każdą zwierzynę w polu widzenia. Oprócz przykładu węgierskiego - głucho wszędzie w Europie na temat wojenek z sądami konstytucyjnymi, albo o ułaskawianiu kolegów z ferajny, którzy "za walkę z korupcją byli męczeni sądami za reżymu". Ponadto Orbanowi nie można zarzucić, że jest sterowany przez kogokolwiek z tylniego siedzenia. Nie można także na Węgrzech dostrzec, by negowano Konstytucję, bo przeszkadza w przeprowadzeniu makiawelicznych planów, które Prezes i jego otoczenie określają mianem "dobrej zmiany". Poza wierną rzeszą apologetów, którzy są nieprzytomnie zakochani w PIS-owskiej formacji i nie dostrzegają (albo nie chcą dostrzec) zmian, które sterują nieuchronnie ku formie jakiejś autokracji - większość zaczyna się budzić z przyjemnego letargu, w który zapadła po nawale populizmu i demagogii z czasów kampanii wyborczej.

Cała scenografia poczynań rządu i prezydenta też daleka jest od jakiejkolwiek przyjętej normy. Zapewne wychodzi się z założenia (może i słusznego), że jak się ma wszystko - to można wszelkie konwenanse do kosza wyrzucić, bo po co się silić na pozory, jak nikt nam podskoczyć nie może? Jednak w tym cały sęk, że ludzie obserwują uważnie i wyciągają nieuchronne wnioski. Nie można bezkarnie łamać zasad - tylko dlatego - bo się wygrało. Nie można z odwieczną pisowską pogardą odnosić się do politycznych konkurentów, nie można wreszcie zabijać demokracji, bo "przeszkadza"... Potencjalne straty wizerunkowe (jak widać) nie zrażają dzisiejszych decydentów, bo i tak mogą liczyć na swój wierny elektorat, który nie zawaha się nigdy i zawsze poprze swoich politycznych pupili. Ale czy to wszystko, co może stracić w tej rozgrywce PIS? I czy tylko o uszczerbek PIS-u tutaj chodzi?

Piszący te słowa obawia się o wiele większej szkody niż spadające słupki jednej partii. Za kilka lat możemy się obudzić w kraju, który, na własną niejako prośbę, znalazł się w orbicie wpływów pewnego mocarstwa ze Wschodu. Wariactwo? Ależ nie! Zachód i UE już teraz spoziera na nas zdumionym okiem. Mogą sobie w końcu pomyśleć "Jak sobie pościelili - tak niech śpią, nam nic do tego".

Na koniec: razi przeciętnego człeka, co wyprawia PIS, ale odrzuca także nachalna, pełna pogardy i infantylnego niemalże tryumfalizmu forma. Ludzie z reguły nie lubią ostentacji i buńczuczności swoich własnych przedstwicieli. Mierzi także, że "bojownikami" o nowy ład okazują się często ludzie, którzy w PRL-u byli zagorzałymi orędownikami systemu. To groteska w partii, która na sztandarach nosi hasła antykomunistyczne, a jej szef prawił kiedyś slogany o tym "gdzie kiedyś stało ZOMO"....

Partia Kaczyńskiego już od pierwszych dni haruje ze znojem na swoją kolejną porażkę.

Thx

 

robin4123
O mnie robin4123

Taki sam jak i inni ..

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka